Moje włosy, co jest z nimi, nie tak? Ile w tym roku wydałam na walkę o włosy?

Łysienie androgenne u kobiet - nadwrażliwość mieszkow włosówych
Ten post ma bardzo osobistą formę, a więc na wstępie napiszę, że nie robię tego dla oceniania, współczucia itd. Nie ukrywam, że długo zastanawiałam się, czy o tym opowiedzieć i czy w ogóle chcę poruszać ten temat, jednak zauważyłam, że sporo osób boryka się z podobnym problemem, a jeśli ja w jakimś stopniu mogę dodać Ci wsparcia i otuchy oraz zainspirować do działania, to chcę to zrobić. 

 

W tym poście podzielę się z Tobą moją włosową historią. Dowiesz się, na jakim jestem etapie w walce o włosy, ile wydaję na kurację i czy w ogóle mam, chociaż cień nadziei, że będzie lepiej.


Moje włosy, co jest z nimi, nie tak?

Gdyby ktoś inny poświęcał tyle czasu i uwagi swoim włosom co ja, pewnie na swojej głowie miałby bujną, zdrowo wyglądającą czuprynę.

Włosy to atrybut kobiecości, to jak wyglądają świadczy o tym, czy o siebie dbasz, czy zdrowo się odżywiasz, ale niestety nie w moim przypadku. U mnie tak to nie działa.


Moja historia ciągnie się za mną od czasów licealnych. Multum badań, tabletek, preparatów, wizyt u specjalistów, po to by nic się nie dowiedzieć i żyć dalej z nieświadomością. Mimo wielu starań moje włosy pozostawiają wiele do życzenia (są cienkie, niczym piórka, matowe, pozbawione blasku, okropnie się puszą i co najgorsze - wypadają). Łudziłam się, że sama na własną rękę poradzę sobie i je okiełznam. Już od ponad 2 lat po prostownicę sięgam jedynie w sytuacji awaryjnej, regularnie aplikuję wcierki, stosuję peelingi, maski, olejki i suplementacje. Poświęciłam nawet kilka tygodni i stosowałam całkowicie naturalną pielęgnację łącznie z aplikacją aloesu, siemienia lnianego itp. Niestety żadne z tych działań nie poprawiło kondycji moich włosów. Chociaż w pewnym momencie już myślałam, że jest lepiej, ale tylko do czasu, gdy nie przefarbowałam się na ciemny blond. Tutaj zaczęła się cała akacja.

W październiku 2022 roku na swoje „15-ste” :) urodziny postanowiłam w sobie coś zmienić. Ścięłam włosy do ramion, ba nawet wybrałam się do fryzjerki, mimo iż unikam ich od początku pandemii (o tym, dlaczego unikam fryzjerek musiałabym opowiedzieć w osobnym poście) i przefarbowałam się z jasnego blondu na ciemny, a w zasadzie czekoladowy. Z racji, że zrobiłam to farbą ziołową to kolor po każdym myciu się zmieniał i wracał do jasnego blondu. Po dwóch miesiącach ponownie zafarbowałam włosy na ciemny blond i tak chyba było trzy razy, aż w końcu ten ciemny przestał się spłukiwać. Wróciłam do swojego naturalnego koloru włosów i wszystko było super, do momentu gdy zaczęłam zauważać, że coś niedobrego dzieję się na moim czubku głowy.

Ciemne włosy są fajne, ale widać przez nie skórę głowy.

Gdyby nie to, że chciałam zobaczyć jak będę wyglądać w ciemnym kolorze, dalej żyłabym z nieświadomością. Łudziłabym się, że moje starania o piękne włosy nie idą na marne, bo tak naprawdę, dotykając głowę, czułam mnóstwo małych włosków, podobnie nad czołem.

Gdy pierwszy raz zobaczyłam, że przez moje włosy widać skórę głowy, zaczęłam się zastanawiać – co się dzieje? Wykonuję masaże, aplikuję wcierki, dbam o włosy jak nigdy wcześniej, co jest nie tak? Z dnia na dzień było coraz gorzej, aż w końcu powiedziałam sobie dość – muszę coś z tym zrobić.

Pierwsze co zrobiłam to zaczęłam szukać specjalistów. Czytałam nawet o przeszczepie i szczerze, gdyby mi go nie odradzono, to pewnie już byłabym po :). W Krakowie znalazłam dwie kliniki specjalizujące się w leczeniu włosa, do jednej z nich chodziłam już kilka lat temu i byłam zadowolona z ich usług, dlatego umówiłam się na pierwszą wizytę.

Pierwszą wizytę miałam już tydzień później. Przeprowadzono ze mną szczegółowy wywiad oraz wykonano badanie skóry głowy, po którym Trycholog nie miała wątpliwości – nadwrażliwość mieszków włosowych. Jest to jedna z tych chorób, której nie da się wyleczyć jednak można powstrzymać jej skutki. Zalecono mi kurację igłową dutasterydem, Dr Cyj, serię badań, suplementy i wcierki. (Oczywiście wyniki badań wyszły wręcz idealnie, wszystko w normie, jak w książce).

Moja reakcja była zadziwiająco spokojna. Jedynie do męża powiedziałam po cichu – potrzebujemy jakieś kilka tysięcy na już :).

Kiedy usłyszałam diagnozę zaczęłam w głębi duszy się śmiać sama do siebie - przecież o tym wiedziałam, potrzebowałam jedynie potwierdzenia. Po ok. tygodniu nie wytrzymałam, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ja, dlaczego mnie to musiało spotkać, po prostu się rozkleiłam. Ostatecznie, gdy moje emocje opadły postanowiłam się nie poddawać. Jeśli kuracja, która aktualnie została mi zalecona nie pomoże, mogę przecież szukać dalej, świat na tym się nie kończmy, jest wiele innych rozwiązań, które mogą przynieść pozytywne skutki. Nie powiem, że czasem nie mam dni, w których jestem przepełniona żalem, smutkiem i chce mi się płakać, ale w tym momencie, chyba już jestem pogodzona z diagnozą. Dzisiaj jestem pełna optymizmu i chęci do działania, jestem sobie wdzięczna, że nie chcę się poddać, że mam zapał do dalszych działań i szukam też wyjścia awaryjnego. Mam też sporo wsparcia od rodziny, dzięki czemu lepiej to znoszę :).


Od momentu diagnozy zaczęłam również zauważać, że ten problem nie dotyczy tylko mnie, dlatego stwierdziłam, że poruszę ten temat na blogu. Jeszcze nie tak dawno temu, idąc ulicą zauważałam jedynie kobiety z pięknymi, bujnymi włosami, teraz jest zupełnie inaczej. Zaczęłam zauważać, że nie jestem sama, problem nie dotyczy tylko mnie, jest nas znacznie więcej, a więc może warto zacząć o tym rozmawiać?

Ile w tym roku wydałam na walkę o włosy?

Aktualnie jestem po serii 4 zabiegów Dr Cyj, koszt jednego to 700 zł. Wykonane zostały również dwa zabiegi z dutasterydem, koszt jednego 1000 zł (w planach kolejne). Na badania wydałam około 350 zł. Wcierki – około 280 zł. Suplementy/witaminy około 230 zł. Wizyta u Trychologa 160 zł. Na dzień dzisiejszy jakieś 5800 zł plus niezliczona ilość nerwów.

Sporo tego, i to raczej nie koniec.

W sierpniu chcę również wybrać się na badanie skóry głowy, by zobaczyć, czy jest jakakolwiek poprawa i czy kolejne zabiegi mają sens.

AKTUALIZACJA PAŹDZIERNIK 2023

Jestem po dodatkowych badaniach zaleconych przez dermatologa (koszt 168 zł - wyszły książkowo), po kolejnej mezoterapii z dutasterydem (koszt 1000 zł) oraz badaniu kontrolnym skóry głowy (koszt 100 zł). Aktualnie przepisane zostały mi sterydy na które jeszcze się nie zdecydowałam (chce to jeszcze skonsultować z innym lekarzem). 

Nie wiem, co będzie dalej, na pewno nie chcę się poddać, ale czy wydane pieniądze, skrupulatne stosowanie wcierek, czy lekarstw przyniesie skutki? Nie mam pojęcia...  

Koniecznie napisz w komentarzu, czy chcesz kontynuację i serię wpisów na ten temat. W kolejnym mogłabym szczegółowo opisać co aktualnie stosuję i jakie są efekty.


Jeśli borykasz się z podobnym problem i chcesz porozmawiać, wyżalić się, koniecznie do mnie napisz, porozmawiamy, wymienimy się poradami, wesprzemy się – i pamiętaj, nie jesteś sama.


Do następnego! 



Komentarze

INSTAGRAM @dyedblonde